czwartek, 25 września 2014

spacery z noworodkiem

Odkąd Tosia jest z nami codziennie spaceruję z nią nad rzekę lub osiedlową dróżką... Miałam przyjemność usłyszeć dużo fajnych tekstów pod jej/moim adresem... Przeważnie gwarą:
"Dy ją umrozis" (tak, latem to całkiem możliwe ;) )
"Dy jesce niechzcono" (jeszcze niechrzczona - kiedyś podobno dziecko do dnia chrztu było w domu... chrzczono zazwyczaj kilka dni po porodzie to też ulatwiało sprawę..ale dzisiaj taki tekst..no mnie rozwalił)
Wzięłam Tośkę na błogosławieństwo dzieci w oktawie Bożego Ciała i też podobne teksty padły:
"Nie bedzie jyj zimno?" (rzeczywiście było chłodno ale bez przesady - zimno w czerwcu to co ja w zimie zrobię?)
"Nie chrzczone do kościoła?" (Chyba tym bardziej powinno się brać takie dziecko do kościoła... No ale tak też było kiedyś... zdaje się, że przed Soborem Watykańskim II. Ani położnicy, ani dziecku nieochrzczonemu nie wolno było wejść do kościoła... Jeszcze w 1969 kiedy urodził się mój najstarszy brat moja mama przed samym chrztem siedziała w przedsionku z Adamem i ksiądz do chrztu wyszedł po nich...)
"Anka, co ty z tym dzieckiem robisz?!" (tego wogóle nie zrozumiałam - byłam na spacerze, wózkiem, więc nie powinno to nikogo dziwić, a jednak... co innego gdyby to było na widok dziecka zamotanego w chustę / jak na razie same dobre komentarze o chuście słyszę chociaż we wsi jestem jedyna nosząca dziecko w chuście /
"Rany Boskie! Bez czapeczki!!!"
"Ubierz jej czapkę!!!"
"Nie choruje? Tak bez czapki cały czas?"
"Nawieje jej do uszu."
To niektóre z usłyszanych słów... :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz